Nie przeprosił. Z tym Korczyńskim to jeszcze jeden polski absurd. O takich kretynach Rosjanie mawiają słusznie wsio widieł, da słona nie primietił. Głupota, bezbrzeżna głupota i megalomania, po Katyniu, po siedemnatym września trzydziestego dziewiątego. I taki dureń chce się układać, jak równy z równym, z Sowietami. Występuje w imieniu Polski, a jakże! Ani tym z tego lubelskiego komitetu, ani temu bubkowi Korczyńskiemu on, Jan Jassmont, nie dał prawa występowania w jego imieniu. - Zabraniam, zabraniam - powtarzał w myślach tak intensywnie, że aż zaczął powtarzać na głos. Szedł i zaprzeczająco potrząsał głową. Potykał się z ręką wyciągniętą do przodu, bał się, że upadnie. Gotów