Soni zabrzmiały tajemniczo: nie wiadomo przecież, czy miała na myśli najbliższą noc z poniedziałku na wtorek, a jeśli właśnie ją, to w jakim miejscu za miastem mają rozbić obóz, a jest tam w górę i w dół rzeki kilka gęstych zagajników, w których można postawić namioty, i mimo wątpliwości (bo a nuż go nie odnajdę?), układałem plan bliskiej wyprawy: skradania się i nocnych podchodów, tak aby mnie nie zauważyły wystawione straże, i jedyną nadzieję stanowiło to, że może to właśnie Sonia okaże się wartowniczką, cóż jednak z tego, skoro nie uzgodniliśmy hasła i odzewu, jak więc pośród ciemności będzie mogła wiedzieć, że