o Basi", "dobrze, ale nalej". Po czterech kieliszkach wypitych w tak krótkim czasie inżynier odzyskał dawny wigor, "niczego się nie spodziewałem, Stasiu, niczego. Basia coraz bardziej była potulna, drżąca, na każde skinienie moje gotowa, jasno widziałem sens życia. Pewnego wieczoru, proszę ja ciebie, wpadł mi za tapczan ołówek, sięgnąłem ręką, a tam jakiś brulion, wyciągam, patrzę: pamiętnik... No to do łazienki, zamknąłem się i zacząłem czytać... Zrozumiałem, że wcale nie jestem dla niej Bogiem... Nie chodzi o zdradę fizyczną, Stasiu, nie... Tylko fantazja nieokiełznana, wymknęła się przez tę fantazję spod mojej władzy... Majaczenia deliryczne... O tobie tam też było, że masz epilepsję