to drgnienie na pół zazdrości, na pół zgrozy, stęchła sionka, pukanie do drzwi po omacku, proszę, kuchnia z kobietą w ciąży, trzema umorusanymi dziewczynkami, ze "Świerszczykami" rozrzuconymi po podłodze, nad umywalnią kto rano wstaje temu..., i weszliśmy do pokoju, pan Pytałowski już się ułożył do spania, pod pierzyną, choć lato, aa, tak-tak, zaraz się ubiorę, zaprowadzę na nocleg, szkoda było waszej fatygi, nie dojedziecie tam, mieliśmy tu potop prawdziwy, najlepiej to jeszcze spać, jak się już odwali dzienną robotę - i wtedy prędko, zręcznie zaproponowałem tę kolację w gospodzie.<br>Potem znów nie pamiętam, nieważne - tyle że po trzeciej ćwiartce oświadczyłem im