zawiedzioną", teraz także "Callas", wyjeżdżasz często poza Warszawę. Dla pieniędzy?<br>- Wyjazdy są opłacalne, ale najważniejsze jest, że tylu ludzi chce mnie oglądać. Mam zawsze na widowni komplet, nawet jeśli gram o dwunastej w południe, w sali na tysiąc osób. Poza tym są to wyjazdy prestiżowe, te spektakle są przewożone w absolutnie nie zmienionym kształcie, nieraz i za ocean. A dzięki temu, że przynoszą dochód, towarzyszą mi w podróżach wszyscy. Pełna obsługa techniczna. Można je nazwać poważnymi trasami teatralnymi, szczególnie że często jedzie kilka spektakli naraz: "Shirley", "Callas", "Kobieta zawiedziona".<br>- "Kobieta zawiedziona": adaptacja książki Simone de Beauvoir, powieści u nas mało znanej