ciemno. Aż nie wiadomo, jak ta jarzębina da sobie radę z kwitnieniem, kiedy tu olchy po deszczu tak się rozliściły, że ciemnozieloną płachtą gaj nakryty. Zdjęcia można by wywoływać. Głosy z gąszczu. "To już nie rodziny... Zaraz... to, jakby... ależ tak, to głos perorującego dziennikarza! To on. Za daleko, żeby... absurd, przecież on po polsku". Śmiech kobiecy. "Zofia". <br>Przywrze Hans do pnia. "Odczekać". Głosy się oddalają. Schyla się, bo gałęzie niskie. Busz, że bez maczety ani kroku. Nnno... nareszcie jakby polanka. Na środku dąb zielony! Pod pięćdziesiątkę, już nie gładki, spękany po dorosłemu. Mchy pod nim. "To tu ich legowisko?" Ani