panie Ksawery; sąsiedzie, roztargnienie! I proszę, pozwól z nami na skromną, gospodarską kawę...<br>Za czym wśród ceregieli i ostentacyj zawiódł gościa do jadalni. Nastąpiły ukłony i nóg szarmanckie szurganie, bo wraz zjawiły się u stołu - "sfrunęły", jak mówił pułkownik - obie ciotki-rezydentki. Wiekowe damy witały pana Ksawerego z gorliwym, pełnym afektacji ukontentowaniem istot skazanych dożywotnio na nudę.<br>- A pan sąsiad to zawsze jakby z wiedeńskich żurnalów świeżo wykrojony! - sepleniła młodsza, krzywiąc w uprzejmym uśmiechu twarz białą i gąbczastą, pełną dobrodusznych fałdów.<br>- Nazbyt pochlebny osąd, łaskawa dobrodziejko! skłonił się skromnie pan Ksawery, którego starannie utrzymana powierzchowność w istocie odbijała od szarych, po