też o zakład pogrzebowy, położony dokładnie naprzeciw sklepu spożywczego " Praktyczna Pani", a zwłaszcza o widok otwartych trumien, zapach wilgoci i czegoś o wiele bardziej niesprecyzowanego i potwornego, o pijaków i narkomanów, którzy nieopodal zapijali się tanimi winami i wódką, wstrzykiwali sobie kompot albo wąchali kleje i zawsze po tym byli agresywni. Nieraz bezpośrednio doświadczałem tego zagrożenia, jeśli chodziło o narkomanów, o czym wcześniej przekonała się Miłka, którą w drodze powrotnej do domu jeden z nich próbował zawlec w to miejsce, gdzie zawsze pili, czyli w krzaki pod starym żydowskim domem żałoby.<br>Nigdy nie mówiłem ojcu, ile nerwów i zdrowia kosztowało mnie