dręczy, nie daje spokoju tym bardziej, że odpowiedzi nie znajduję. <br>A koszmar trwa. Obraz obłędnych, przerażonych spojrzeń towarzyszy mi wszędzie. Wspomnienie oczu przepełnionych bądź bólem, bądź zaciekłą, rozpaczliwą agresją chodzi za mną krok w krok. Odgłosy bolesnych jęków, niesamowitych dzikich wrzasków, spazmatycznego płaczu lub jękliwego zawodzenia wdzierają się w uszy, alarmując mózg. Widok histerycznych ataków, napadów furii lub też aktów samoagresji wciska się gwałtem w świadomość, prześladując mnie i na jawie i podczas niespokojnego snu. <br>Te odgłosy, te obrazy są powszednią i jakże realną stroną klinicznego życia. Są wokół mnie wszędzie. Osaczają i atakują, a jednocześnie zmuszają, abym własną chorobę, jakże