zaczął się wahać, czy powinienem się urodzić...<br>Iw mimo iż doceniała łóżkowe rozkosze, traktowała go z pewną pobłażliwością, a nawet lekceważeniem graniczącym niekiedy z pogardą. Julia nauczyła ją przecież, że mężczyzna powinien utrzymywać dom, pracować, zarabiać na żonę i dzieci, a wysmukły i barczysty Witek ze swym filmowym uśmiechem amerykańskiego amanta jak na razie nie potrafił utrzymać nawet samego siebie.<br>- Jest piękny, ale biedny - mówiła o nim Iw, wzdychając. - Szkoda...<br>Twarz Julii wykrzywiał wówczas ironiczny grymas, chichotała i kręciła głową, pukała się w czoło.<br>- Ten chłopiec to zero, jesteś żoną zera. Gratuluję - syczała złośliwie, spluwając na podłogę za przechodzącym mężem Iw