nic prócz<br>tego, że siedział na stołku i cierpliwie czekał. A przecież mógł tak<br>tylko z utrudzenia po całym dniu usiąść sobie, aby dzień przed snem<br>ogarnąć, bo z utrudzenia gdy człowiek klapnie, nie ma nawet siły wstać,<br>aby te parę kroków do łóżka przejść.<br> Nie zmyliło mnie jednak nigdy ani jego zmęczenie, ani obojętność, z<br>której tyle się budził, co na muchy gdzieś gżące się w powietrzu<br>popatrzył, na kąty mroczniejące rzucił okiem, w słonko światła na<br>suficie spojrzał, i nie dawał się, gdy go sen morzył. Czasami tylko<br>zakurzył. A gdy powieki bez jego woli spadały mu na oczy, rozrywał