się jej do wargi. Mistle starła go ostrożnym, pieszczotliwym ruchem. Szarowłosa szeroko otworzyła szmaragdowe oczy, wolniutko oblizała usta, uśmiechnęła się, figlarnie przekrzywiając głowę. Servadio poczuł dreszcz, strużką zimna spływający z karku pomiędzy łopatki. Przypomniał sobie plotki, krążące o obu bandytkach.<br>Zamierzał wycofać się chyłkiem, było jasne, że niczego nie podsłucha ani nie wyszpieguje. Dziewczyny nie rozmawiały o niczym ważnym, natomiast nie opodal, tam, gdzie zgromadziła się starszyzna rozbójniczych szajek, Giselher, Kayleigh i pozostali hałaśliwie kłócili się, targowali, wrzeszczeli, co i rusz podstawiali kubki pod szpunt antałka. Od nich Servadio miał szanse dowiedzieć się więcej. Któryś ze Szczurów mógł uronić słowo, a choćby