łajdackiej pamięci mego ojca); po wzajemnych grzecznościach wyszedłem wreszcie z Henrykiem na ulicę roztętnioną porannym ruchem; August zgodnie z zawodowym bon tonem trzymał się ode mnie z daleka, wiedział, że i tak nie ominie go znaleźne. Po niebie można było poznać, że znajdujemy się na prowincji, nad nami nie krążył ani jeden członek Ligi Zdrowia Psychicznego; "jesteś, Stasiu, jedynym człowiekiem, z którym mogę być szczery, widziałeś mnie z rogami, słyszałeś, jak mówiłem wierszem, nazwałeś Roberta łajdakiem" - powiedział Henryk i dodał "jak to dobrze, że też zrozumiałeś, że sens życia to rozrywka", "to nie było łatwe - odparłem - musiałem przezwyciężać stare przyzwyczajenia", "domyślam