Sonetu IIII ucieka przed szatanem, światem, ciałem i śmiercią, ucieka pod wirującym szaleńczo niebem, przynaglany wewnętrzną trwogą - "wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie", bo w ucieczce przeszkadza mu wciąż nieusuwalne pożądanie rzeczy:<br><gap><br>Ucieczka staje się więc modus vivendi, szalony ruch - obowiązkiem, spoczynek zaś klęską i samounicestwieniem. Jesteśmy w tym momencie na antypodach renesansowej antropologii, która ruchowi świata, symbolizowanemu przez ślizgającą się na kole kapryśną Fortunę, konsekwentnie przeciwstawiała stałość człowieka. Szybkość dla ludzi renesansu była chorobą na chaos, śmierć i obłęd.<br>Montaigne wspomina w Próbach swoją wizytę w ferraryjskim azylu dla obłąkanych, gdzie przebywał wielki Tasso:<br><gap><br>Montaigne ciągle wierzy jeszcze w wartość spoczynku