Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
sanatorium nic się nie ukryje, a
po wtóre, z pajdą chleba w garści zacząłem się pokazywać siostrze
oddziałowej i paru innym siostrom dla pewności.
Któraś mnie pochwaliła, wyrażając aprobatę dla mojego apetytu.
Byłaby to pochwała szalbierstwa, gdyby nie fakt dla mnie
zaskakujący, że z dnia na dzień rzeczywiście nabierałem potężnego
apetytu, moje szalbierstwo przeistoczyło się w antyszalbierstwo, w
sposób znacznie bardziej czysty i naturalny niż powieść w
antypowieść, poezja w antypoezję, filozofia w antyfilozofię, nauka w
antynaukę, człowiek w antyczłowieka.
Byłem na drodze do sukcesu, który daje naturalność i prostota.
Mogłem liczyć, że to, co czynię, zostanie mi policzone na dobre
sanatorium nic się nie ukryje, a<br>po wtóre, z pajdą chleba w garści zacząłem się pokazywać siostrze<br>oddziałowej i paru innym siostrom dla pewności.<br> Któraś mnie pochwaliła, wyrażając aprobatę dla mojego apetytu.<br> Byłaby to pochwała szalbierstwa, gdyby nie fakt dla mnie<br>zaskakujący, że z dnia na dzień rzeczywiście nabierałem potężnego<br>apetytu, moje szalbierstwo przeistoczyło się w antyszalbierstwo, w<br>sposób znacznie bardziej czysty i naturalny niż powieść w<br>antypowieść, poezja w antypoezję, filozofia w antyfilozofię, nauka w<br>antynaukę, człowiek w antyczłowieka.<br> Byłem na drodze do sukcesu, który daje naturalność i prostota.<br> Mogłem liczyć, że to, co czynię, zostanie mi policzone na dobre
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego