Typ tekstu: Książka
Autor: Tulli Magdalena
Tytuł: W czerwieni
Rok: 1998
wypadek rzucały się do uszczelniania okien. Ale jaki znów śnieg, skąd raptem śnieg w ciepłym morskim klimacie?
Tymczasem wykradzione Argentyńczykowi klisze krążyły z rąk do rąk, pokrywając się śladami tłustych palców.
- Sto lat, sto lat - śpiewano w gospodzie, podrzucając chłopca od aptekarza aż pod sufit. - Niech żyje!
Zgnębiony, bo go aptekarz wyrzucił z roboty za podpijanie spirytusu, doznał pocieszenia. Na kliszach można było rozpoznać każdy sklepik. Tu i ówdzie w drzwiach unosiły się półprzezroczyste, bezcielesne postaci sklepikarzy z rękami założonymi na brzuchu. Oko ludzkie jest niedoskonałe, łatwo daje się zwodzić pozorom, klisze widzą lepiej. Jeśli przez ciało kupca prześwieca framuga i
wypadek rzucały się do uszczelniania okien. Ale jaki znów śnieg, skąd raptem śnieg w ciepłym morskim klimacie?<br>Tymczasem wykradzione Argentyńczykowi klisze krążyły z rąk do rąk, pokrywając się śladami tłustych palców. <br>- Sto lat, sto lat - śpiewano w gospodzie, podrzucając chłopca od aptekarza aż pod sufit. - Niech żyje!<br>Zgnębiony, bo go aptekarz wyrzucił z roboty za podpijanie spirytusu, doznał pocieszenia. Na kliszach można było rozpoznać każdy sklepik. Tu i ówdzie w drzwiach unosiły się półprzezroczyste, bezcielesne postaci sklepikarzy z rękami założonymi na brzuchu. Oko ludzkie jest niedoskonałe, łatwo daje się zwodzić pozorom, klisze widzą lepiej. Jeśli przez ciało kupca prześwieca framuga i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego