i nowych. Przypomnę dla porządku - teksty nowe nazywane są dramatem współczesnym, teksty stare - klasyką. A z nią zawsze mieliśmy kłopot. Pomyślcie, kondycja dramatu współczesnego zależy przecież tylko od tego, co kto nowego i wartościowego napisze. Teatr nie ma na nią wpływu - do jego obowiązków należy wyłącznie cierpliwe czekanie na tekst-arcydzieło. Niestety, poziom czytania klasyki polega na umiejętnym wyborze stareńkich tytułów, które mają udawać, że są jak nowe, że dzieją się tu i teraz. Jak je wystawiać, skoro nie ufamy już oryginalnej formie teatralnej wpisanej w dramaty Mickiewicza, Fredry, Wyspiańskiego? Te same dylematy nie ominą ani dojrzałych twórców, jak Kazimierz Kutz