matki. Do matki, mimo że podobno nie chce się z nią kontaktować, dzwoni codziennie. Bo z nowej egzystencji wyłaniają się co rusz jakieś potrzeby, mnoży więc polecenia. To szlafrok, to dezodorant, to żel... Nowe życie, wyzwolone z bezsensownych potrzeb siedzącego w normalnych realiach mieszczucha, które miało przyjść z jakąś nihilistyczną, ascetyczną prostotą, pokazuje powoli swe sfałdowania. I potrzeby, jak się okazuje, właściwie są stare... Wkrótce przeprowadzi z domu do szpitala wszystkie nawyki, pozostanie jeszcze sprowadzić matkę i ojca... i kota... i brata... Do mnie dzwonić i prosić o przyjście? A nuż się wykręcę? Chce zatem, nawet pragnie, żebym do niego przyszedł