kantynie Domu Czerwonego Krzyża w Bagdadzie, przy herbacie (angielskim i babusinym, lwowskim zwyczajem) z mlekiem, przy bawarce, i pszennych grzankach, do których mieliśmy i masło, i dżem, i miód, a przedtem podano bacon and eggs, jajka sadzone na szynce, pan Henryk Hadała oznajmił nam, że jutro rano przyjedzie po nas autobus i ruszymy w dalszą podróż, do Jerozolimy, do Palestyny, przez Transjordanię i Amman...<br>zwłaszcza podróż przez Palestynę do stolicy - mówił - może okazać się niebezpieczna, bo żydowskie bojówki podejmują walkę nie tylko z miejscową ludnością arabską, Palestyńczykami, ale także z brytyjskimi oddziałami Palestine Police, i udzielał nam rad, jak należy postępować