Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
wykłócał się, kiedy brakowało jakiejś książki, i napiwków nie dawał. Jassmont pojął aluzję, zaszeleścił banknotem i wyszedł nad jezioro. Tam ponoć inny, sympatyczniejszy Rosjanin, Turgieniew, karmił oswojone kaczki o zielonych, wdzięcznych brzuszkach. Dalej, też blisko, był przystanek, z którego, bywało, Joyce odjeżdżał niebiesko-białym tramwajem.
Alpy go nie zawiodły. Pełne, do przesytu, najlepszego śniegu, sztywne, nieco szorstkie, wystudiowane do ostatniego detalu, a jodłowe lasy tak umiejętnie wkomponowane w to wszystko. Musiał przyznać, że zimą w Polsce nie ma tak pięknie błękitnego nieba, z siwymi chmurami. Jeszcze coś sympatycznego przydarzyło się w schludnym wagonie elektrycznej kolei. Do konduktora mówi się z
wykłócał się, kiedy brakowało jakiejś książki, i napiwków nie dawał. Jassmont pojął aluzję, zaszeleścił banknotem i wyszedł nad jezioro. Tam ponoć inny, sympatyczniejszy Rosjanin, Turgieniew, karmił oswojone kaczki o zielonych, wdzięcznych brzuszkach. Dalej, też blisko, był przystanek, z którego, bywało, Joyce odjeżdżał niebiesko-białym tramwajem. <br>Alpy go nie zawiodły. Pełne, do przesytu, najlepszego śniegu, sztywne, nieco szorstkie, wystudiowane do ostatniego detalu, a jodłowe lasy tak umiejętnie wkomponowane w to wszystko. Musiał przyznać, że zimą w Polsce nie ma tak pięknie błękitnego nieba, z siwymi chmurami. Jeszcze coś sympatycznego przydarzyło się w schludnym wagonie elektrycznej kolei. Do konduktora mówi się z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego