że obrady poprzedzał zbiorowy obrzęd ofiarny. Książę i zgromadzony lud byli jego uczestnikami, kapłan zaś - mistrzem ceremonii. Zatem, co oczywiste, pierwsze słowo należało więc do niego.<br>Oprócz uczestników wiecu i przybywających z intencją pobożnej ofiary, wstęp na terenie sanktuarium mogli przebywać uciekinierzy chroniący się przed bezpośrednim, śmiertelnym niebezpieczeństwem. Tu znajdowali azyl, bo w obrębie świątyni nie wolno było zabić wroga. Nie chodzi tu - rzecz jasna - o wroga zewnętrznego, najeźdźcę, lecz o zbrodniarza, na którym ciążyła wróżda. Ścigali go prawowici mściciele, ale na ogrodzonym terenie wokół dębów Prowe nie mogli dokonać zemsty, gdyż każdego chronił tu sakralny mir. Była to sytuacja identyczna