Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
wtedy, bo niewiele do mnie docierało, tylko Orłowski i ten pies, ale na pewno nie krzyknęła, nie cofnęła się, nie uczyniła nic, czego spodziewać by się można po wrażliwej siedemnastoletniej dziewczynie; a teraz też jest spokojna, jakby nie słyszała tego skowytu i nie widziała wyprutych kiszek; pije kawę, je ciasto babci Swietłany, gdy ja kęsa nie potrafię przełknąć, a kiedy Florek odwozi nas mercedesem Orłowskiego, pyta, czy wymyśliłem, jak się ma ciemność nocy do skończoności wszechświata.
Oczywiście nie wymyśliłem, a teraz mam to gdzieś i ledwie rozumiem słowa, gdy tłumaczy, że gdyby gwiazd było nieskończenie wiele, suma ich światła dałaby jasność
wtedy, bo niewiele do mnie docierało, tylko Orłowski i ten pies, ale na pewno nie krzyknęła, nie cofnęła się, nie uczyniła nic, czego spodziewać by się można po wrażliwej siedemnastoletniej dziewczynie; a teraz też jest spokojna, jakby nie słyszała tego skowytu i nie widziała wyprutych kiszek; pije kawę, je ciasto babci Swietłany, gdy ja kęsa nie potrafię przełknąć, a kiedy Florek odwozi nas mercedesem Orłowskiego, pyta, czy wymyśliłem, jak się ma ciemność nocy do skończoności wszechświata.<br>Oczywiście nie wymyśliłem, a teraz mam to gdzieś i ledwie rozumiem słowa, gdy tłumaczy, że gdyby gwiazd było nieskończenie wiele, suma ich światła dałaby jasność
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego