nie mówiliśmy, mieliśmy łzy w oczach. Nie musiałam nic mówić. Widząc mnie samą, wiedział, że mama jest w Budapeszcie, że porusza niebo i ziemię. Po tygodniu go wypuścili, ale zapadła decyzja, że będzie musiał się ukryć.<br><br>W piątkowy wieczór rozbito nam kijami okno, w którym paliły się świece. Mama i babcia ponaszywały nam żółte gwiazdy na wszystkie ubrania. Wszystkie dziewczyny musiały chodzić do pielenia buraków na polach koło cukrowni. Chodziłam tam z Blumą. Nikt nie pilnował ani nie poganiał, ale musiałyśmy wypielić wszystkie zagony, które ciągnęły się w nieskończoność, więc pracowałyśmy, nie prostując pleców. Starałyśmy się jak najszybciej i jak najlepiej