Typ tekstu: Książka
Autor: Gomulicki Leon
Tytuł: Odwiedziny Galileusza
Rok: 1986
łomotanie, wzniecały wiatr o sile trąby powietrznej. Zdążył jeszcze musnąć mnie dłonią; co miało znaczyć: porozmawiamy potem, teraz - widzisz - i zapraszam na małą przejażdżkę, odnawiając nasze dawne zabawy.
Później, za każdym razem, gdy siedziałem w startującym samolocie spętany pasami bezpieczeństwa, przypominały mi się pierwsze chwile w skierowanej w kosmiczne otchłanie babcinej szkatułce. Nim oderwawszy się od bieżni na dachu kredensu odzyskiwała ona równowagę poderwanego do lotu ptaka, tak samo serce podchodziło pod gardło, a ciało traciło swoją mocno wiążącą go z Ziemią ważkość. Zaledwie zdążyłem zorientować się, gdzie jesteśmy, jak statek, nie zwyczajem ptaka, który tłucze się w szybę szukając wyjścia
łomotanie, wzniecały wiatr o sile trąby powietrznej. Zdążył jeszcze musnąć mnie dłonią; co miało znaczyć: porozmawiamy potem, teraz - widzisz - i zapraszam na małą przejażdżkę, odnawiając nasze dawne zabawy.<br>Później, za każdym razem, gdy siedziałem w startującym samolocie spętany pasami bezpieczeństwa, przypominały mi się pierwsze chwile w skierowanej w kosmiczne otchłanie babcinej szkatułce. Nim oderwawszy się od bieżni na dachu kredensu odzyskiwała ona równowagę poderwanego do lotu ptaka, tak samo serce podchodziło pod gardło, a ciało traciło swoją mocno wiążącą go z Ziemią ważkość. Zaledwie zdążyłem zorientować się, gdzie jesteśmy, jak statek, nie zwyczajem ptaka, który tłucze się w szybę szukając wyjścia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego