Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
potężny wybuch. Kaźmierz
przykucnął, szepcząc do siebie: "Ki czort?!". Odwrócił się przez ramię
i w tym miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą człapała Mućka, zobaczył
chmurę czarnego dymu. Wybuch miny jakby ją uniósł w powietrzu, bo
zniknęła w środku wypłowiałego do białości łanu zboża. Wyrzucona
wybuchem fontanna ziemi zaszeleściła na suchych badylach. Ruszył
biegiem Kargul w to miejsce, w którym chwiał się jeszcze w powietrzu
słup dymu. Za nim drobił spiesznie Kaźmierz, jakby nie wierząc własnym
oczom, że krowa mogła nagle unieść się do nieba.
Mućka - albo raczej to, co z niej po wybuchu miny zostało - leżała
tuż za miedzą Kargula. Rozsierdzony
potężny wybuch. Kaźmierz<br>przykucnął, szepcząc do siebie: "&lt;orig&gt;Ki&lt;/&gt; czort?!". Odwrócił się przez ramię<br>i w tym miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą człapała Mućka, zobaczył<br>chmurę czarnego dymu. Wybuch miny jakby ją uniósł w powietrzu, bo<br>zniknęła w środku wypłowiałego do białości łanu zboża. Wyrzucona<br>wybuchem fontanna ziemi zaszeleściła na suchych badylach. Ruszył<br>biegiem Kargul w to miejsce, w którym chwiał się jeszcze w powietrzu<br>słup dymu. Za nim drobił spiesznie Kaźmierz, jakby nie wierząc własnym<br>oczom, że krowa mogła nagle unieść się do nieba.<br> Mućka - albo raczej to, co z niej po wybuchu miny zostało - leżała<br>tuż za miedzą Kargula. Rozsierdzony
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego