niepodobna, sama swoja w każdym calu, nawet z wymową jakąś inną, przydechową: hoć, hodzi...<br>- Już?<br>Pyszną grzywką trząsnęła przecząco na nie, że może jeszcze! Wargi trochę napuchłe, niby oparzone, nabrzmiewały śmiechem i czerwienią, ale tęczówki jak orzech polerowany grały tym samym wilgotnym, czystym blaskiem - oczy wcale nie głupie, wiedzące.<br>- Klituś-bajduś - ozwał się Szczęsny obejmując jej ramię. - Bujaj wuja, Magduś, ale co się tobie za kabałę należy, to dostaniesz. Ile się należy?<br>Wparła się dłońmi w jego pierś odpychając, nie bardzo jednak, bez przekonania.<br>- Puść !<br>- Ile? - pytał Szczęsny szukając jej ust. -No powiedz: ile?<br>Wykręciła głowę i raptem zamarła. Orzechowe tęczówki