żywe. Robert zasępił się jak ojciec, który, udzielając nawet z przekonaniem błogosławieństwa, widzi, że podporządkowuje jednak syna innej władzy, groźnej dla swego autorytetu. Gdy Kolumb, dopełniając kieliszek Danielle, zapomniał o przyjaciołach, Robert oznajmił z nagła, patrząc na zegarek, że w ciągu pół godziny będą musieli się pożegnać.<br><page nr=493> - Posiedźcie jeszcze trochę - bąknął Kolumb, jakby i jego mieli żegnać. Robertowi zaparło dech, Jagiełło trwożliwie zamilkł. Danielle, którą Kolumb przeprosił, że przez chwilę będą mówić po polsku, mężnie grzebała łyżeczką w lodach, starając się nie zrozumieć powtarzającego się w rozmowie słowa<br>Bruksela". Kolumb w pewnej chwili zamilkł. Patrzył na jej drobny, nie "<br>poruszony profil