oszklenia kabiny zamglone, tajemnicze kształty. Oba szwedzkie kutry tkwiły właśnie wysoko na grzbiecie potężniejącej fali, jakby olbrzymi, wodny wieloryb dobrowolnie wziął je na barana. Jeszcze raz przeszedł nad nimi naprawdę nisko i kiedy gwałtownie obrócił się znów w ich kierunku, z satysfakcją skonstatował, że świadomie z pewnością wykonały zgodny, prawie baletowy pas, i jak mu się wydawało, trwale stanęły na północnym kursie, szybko oddalając się w stronę upstrzonego maleńkimi wysepkami wybrzeża, rozciągniętego w długim susie skandynawskiego tygrysa. Biajgo jeszcze przez chwilę z upodobaniem holendrował z tyłu za ich rufami, wspiąwszy się łagodnym łukiem aż na sześćset metrów, po czym zameldował kontrolerowi