nie widział. <br>Dął jednocześnie we wszystkich kierunkach, unosząc <br>z sobą wszystko, co tylko napotkał na drodze. Śnieg <br>rozwiał się natychmiast, a srebrne widelce, uniesione w górę, <br>zawisły w niebie jak gwiazdy. Zrobiło się bardzo zimno. <br>Spojrzałem na pana Kleksa i w pierwszej chwili nie poznałem <br>go wcale. Przeistoczył się w bałwana ze śniegu i wesoło <br>podśpiewywał:<br><br> <br> Jedzie mróz, jedzie mróz, <br> Wiezie śniegu cały wóz!<br><br> <br>Pomyślałem, że pan Kleks odmroził sobie rozum, dlatego <br>też wziąłem czajnik z wrzątkiem i wylałem <br>całą jego zawartość na głowę pana Kleksa.<br><br>Śnieg natychmiast stopniał, znowu się ociepliło i pan <br>Kleks zaczął rozkwitać.<br><br>Naprzód wypuścił liście, potem