dowódcy zdołali zebrać wokół siebie nieco ludzi. Kto wie, gdyby nie pożar, może udałoby się zorganizować w mieście nową linię obrony. Lecz ciągnący z północy ogień wszystko pomieszał. Porozdzielał poszczególne oddziały, tak powstańców, jak i zaczynających plądrować obrzeża miasta oltomarczyków. Gdzieś, pomiędzy ścierającymi się wojownikami a ogniem, znajdował się też <orig>ban</> z niewielką grupą żołnierzy.<br>Tego wszystkiego nie mógł jednak wiedzieć Doron, gdy stał nad ciałem Magwera. Widział zbliżających się żółto- -czarnych wojowników, wciąż przebiegających obok niego powstańców, młodego chłopaka u swoich nóg.<br>Musi spróbować! Tu. Teraz. W tym pośpiechu, w tym strachu, w tym szumie. Musi!<br>Pochylił się nad Magwerem