Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
posłańcem czy wreszcie załatwiać jakieś swoje sprawy. Kłopoty zaczną się, gdy dojdzie do dworzyszcza bana. Szedł jednak wprost ku drzwiom i stojącym na warcie dwóm wojownikom. Trwali współuśpieni, ale gdy usłyszeli jego kroki, obudzili się zaraz.
- Stój.
Wyciągnął zza pasa buławę, podetknął im pod nos. Znak, że może wejść do bana o dowolnej porze dnia i nocy, a każdy przyboczny słuchać ma jego rozkazów. Przed tą buławą giąć się musieli wojewodowie i komesi.
- Wybacz, wielmożny - mruknął strażnik, kłaniając się nisko. Drugi szarpnął zasuwę w drzwiach, pchnął je lekko, by Doron mógł wejść do środka.
W sporej sali na stojących pod ścianą
posłańcem czy wreszcie załatwiać jakieś swoje sprawy. Kłopoty zaczną się, gdy dojdzie do dworzyszcza &lt;orig&gt;bana&lt;/&gt;. Szedł jednak wprost ku drzwiom i stojącym na warcie dwóm wojownikom. Trwali współuśpieni, ale gdy usłyszeli jego kroki, obudzili się zaraz.<br>- Stój.<br>Wyciągnął zza pasa buławę, podetknął im pod nos. Znak, że może wejść do &lt;orig&gt;bana&lt;/&gt; o dowolnej porze dnia i nocy, a każdy przyboczny słuchać ma jego rozkazów. Przed tą buławą giąć się musieli wojewodowie i &lt;orig&gt;komesi&lt;/&gt;.<br>- Wybacz, wielmożny - mruknął strażnik, kłaniając się nisko. Drugi szarpnął zasuwę w drzwiach, pchnął je lekko, by Doron mógł wejść do środka.<br>W sporej sali na stojących pod ścianą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego