Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Nasze srebra
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1972
Przyjdzie na świętego Dygdy, co go nima nigdy. Spierdalać mi stąd - bo policje zawołam!
Na ostatnie słowa para ARABÓW opuszcza pospiesznie bar. Jeszcze ich widać przez okno, jak stoją bezradni, po czym oddalają się.
KLARA Ja za nich zapłace... niech ich pan zawoła...
ANTEK Gówno. A kto bedzie te arabskie baranki z pustyni po nich zbierał? Te ospe, te france i ten kudłaty gips? (uśmiecha się) Mademuazel... proponuję teraz coś ekstra... ,,polonezkę". Palce lizać.
KLARA Ale nic mocnego.
ANTEK stawia wkrótce kieliszek To zaokrągla sytuacje. Czysta wódzia... ciut-ciut grenadiny i kropelka soku cytrynowego. Próbuj pani. Pij pani. Jak pragne Boga
Przyjdzie na świętego Dygdy, co go nima nigdy. Spierdalać mi stąd - bo policje zawołam!<br> Na ostatnie słowa para ARABÓW opuszcza pospiesznie bar. Jeszcze ich widać przez okno, jak stoją bezradni, po czym oddalają się.<br>KLARA Ja za nich zapłace... niech ich pan zawoła...<br>ANTEK Gówno. A kto bedzie te arabskie baranki z pustyni po nich zbierał? Te ospe, te france i ten kudłaty gips? (uśmiecha się) Mademuazel... proponuję teraz coś ekstra... ,,polonezkę". Palce lizać.<br>KLARA Ale nic mocnego.<br>ANTEK stawia wkrótce kieliszek To zaokrągla sytuacje. Czysta wódzia... ciut-ciut grenadiny i kropelka soku cytrynowego. Próbuj pani. Pij pani. Jak pragne Boga
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego