Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Polskie zajęcia.
Czas pożegnania; dopili to, co zostało, a zostało odrobinkę. Szyc wyprowadził Jassmonta. Przy furtce ściskał jego dłoń długo i serdecznie, gdyby nie mrok, Jassmont mógłby pomyśleć, że odbite jak mleczna struga gwiezdne światło w oczach Szyca to łzy. Chcąc powiedzieć coś obojętnego, rzekł: - Słyszałem, że żandarmi na posterunku barykadują się na noc, będziemy mieli spokojniejsze noce.
Szyc: - Ja bym się zbytnio nie łudził, dorobiliśmy się własnych bandytów. Życzę panu dobrej nocy i proszę przekazać uroczej małżonce moje uszanowanie.
Poszedł, pod sztywnym niebem było na przemian zimno i ciepło, opływały go strumienie chłodnego powietrza. Niebo gładkie jak wypolerowany ołów, kolor
Polskie zajęcia.<br>Czas pożegnania; dopili to, co zostało, a zostało odrobinkę. Szyc wyprowadził Jassmonta. Przy furtce ściskał jego dłoń długo i serdecznie, gdyby nie mrok, Jassmont mógłby pomyśleć, że odbite jak mleczna struga gwiezdne światło w oczach Szyca to łzy. Chcąc powiedzieć coś obojętnego, rzekł: - Słyszałem, że żandarmi na posterunku barykadują się na noc, będziemy mieli spokojniejsze noce.<br>Szyc: - Ja bym się zbytnio nie łudził, dorobiliśmy się własnych bandytów. Życzę panu dobrej nocy i proszę przekazać uroczej małżonce moje uszanowanie.<br>Poszedł, pod sztywnym niebem było na przemian zimno i ciepło, opływały go strumienie chłodnego powietrza. Niebo gładkie jak wypolerowany ołów, kolor
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego