Miałem ci właśnie wręczyć markowy kosmetyk, gdy dostrzegłem w twoich rękach paskudny, bazarowy breloczek. <br> - Co to jest? - ryknąłem. <br> - Tamagochi - odpowiedziałaś z tym denerwującym, smutnym uśmiechem mojego ojca. - Daję mu jeść, usypiam, sprzątam mu gniazdko, ten Tamagochi jest kotkiem. Spójrz, miły, prawda? <br> - Przecież to nie ma żadnej wartości, zwykłe <orig>badziewie</> z bazaru - krzyknąłem wyrywając ci to paskudztwo i wyrzucając przez okno. Nic nie powiedziałaś, tylko zamknęłaś drzwi do swojej pięknie urządzonej stylowymi meblami sypialni. Jednak najgorsze nastąpiło za dwa tygodnie. Stałem właśnie z workiem pełnym zdobyczy najlepszej marki pod naszymi drzwiami, gdy dobiegł mnie zza nich jakiś dziwny głos, pomrukiwanie, chichot. Wszedłem