powiedział jakiś dziewiętnastowieczny autor. Trudno znaleźć ten jeden punkt, kiedy dziecięcą ufność zastąpił niepokój. Zapewne dużą rolę odegrały w tym procesie bezsenne noce spędzone na niekończących się zalotach do niezliczonych panien, nie zawsze zwieńczone powodzeniem, obiecujące znacznie więcej, niż da się spełnić. I późniejsze wyrzuty sumienia. I późniejsze grzebanie w bebechach, które nigdy do niczego nie prowadzi, ale nie pozwala zasnąć. Najgorzej, kiedy wmówi się sobie miłość. Wtedy rozstanie pozbawia snu na tygodnie, zwłaszcza jak się ma dwadzieścia lat i sen nie jest bardzo potrzebny. To drżenie przed świtem ma niedoceniany wtedy smak najuczciwszej pod słońcem, czy raczej księżycem, wiary, że