Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kobieta i Życie
Nr: 20
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1972
RODZINIE
Leszek Płażewski
Sam te śledzie kupowałem. Byłem akurat w sklepie, kiedy pod drzwi zajechał samochód ciężarowy i z tego samochodu wyskoczyło dwóch konwojentów, wymachując kwitami. Ekspedientka przywitała się z nimi, odsunęła puste skrzynki po piwie, robiąc miejsce na beczki, które oni wtoczyli i ustawili pod samą ladą. W tych beczkach były właśnie śledzie, a zapach ich rozchodził się po całym sklepie. W domu powiedziałem zaraz o tym matce, i matka dała mi na nie pieniądze. Od dwóch miesięcy przecież nie było nigdzie śledzi. Kupiłem ich około dwóch kilogramów. Matka włożyła je do wody - to był piątek - w niedzielę mogły być
RODZINIE&lt;/tit&gt;<br>&lt;au&gt;Leszek Płażewski&lt;/au&gt;<br>Sam te śledzie kupowałem. Byłem akurat w sklepie, kiedy pod drzwi zajechał samochód ciężarowy i z tego samochodu wyskoczyło dwóch konwojentów, wymachując kwitami. Ekspedientka przywitała się z nimi, odsunęła puste skrzynki po piwie, robiąc miejsce na beczki, które oni wtoczyli i ustawili pod samą ladą. W tych beczkach były właśnie śledzie, a zapach ich rozchodził się po całym sklepie. W domu powiedziałem zaraz o tym matce, i matka dała mi na nie pieniądze. Od dwóch miesięcy przecież nie było nigdzie śledzi. Kupiłem ich około dwóch kilogramów. Matka włożyła je do wody - to był piątek - w niedzielę mogły być
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego