oczach i Aśka odpowiada, że też przechodziła zwątpienie, ale poznała cudownego księdza, księdza Olgierda. Słucham tego coraz bardziej zirytowany, wolałbym, żeby gadała ze mną, którego problemy ważniejsze niż tego Ł.; jeszcze trochę wypiję, odrzucę delikatność i po prostu im przerwę. Nie ja przerwałem, lecz organizm Aśki, co okazał się do bełta nienawykły.<br>Prowadziłem ją półprzytomną do taksówki, tak jak kiedyś po wyjściu z knajpy Milena prowadziła mnie.<br>- Na Narbutta - nakazuję kierowcy, który krzywi się, bo troska o czystość tapicerki.<br>- Myszko, błagam, powstrzymaj się - szepczę, bo Aśce rzeczywiście zbiera się na wymioty.<br>- Postaram się.<br>Jest zamroczona, ale dzielna. Gdy tylko znalazła się