kanap pokrytych pokrowcami, pośród konsolek i patarafek. Proponowały leki niezawodne, bo domowej produkcji. Wiodły konsylia będące stekiem idiotyzmów. Dosiadały twardo krzeseł.<br>Tkwiły w zapiętych pod szyję sukniach, które niby sarkofagi pokrywały ich potworne ciała. Najbardziej nieugięta w swej samarytańskiej robocie była stryjenka Maria. Wtykała choremu pod plecy wszystkie poduszki i beształa Korecką za brak serca, w słowach, które usprawiedliwić można było jedynie jej ciemnotą bezmierną jak ocean.<br>Nudziła; - Magdziu, ty wiesz, kobieta ma zawsze wpływ na swojego męża. Żyjecie wprawdzie bez sakramentu, a więc w cudzołóstwie...<br>- Co też stryjenka wygaduje, na miły Bóg...<br>- A tak, dziecko, ja wiem, słyszałam, jak nasz