tych biednych osobników, którzy napawają mnie litością i zgrozą. Dobra nasza. W każdym razie wiem, na czym stoję, a to już jest zawsze coś. <br>Wyczerpana stoczoną walką rekapituluję sytuację. Robię to nieopatrznie, gdyż zwięzłe zdefiniowanie narzuconych mi warunków doprowadza mnie do rozpaczy. Przerażenie, oburzenie, bezsilny bunt, te uczucia przepełniają mnie bez reszty. A są to uczucia destruktywne, wielce szkodliwe i ja o tym wiem. Bo też i sytuacja wygląda fatalnie. Rozwiano wszelkie moje złudzenia, nie pozostawiono mojej woli i decyzji żadnej furtki. Tak więc wyjście stąd na własne żądanie wykluczone. Natomiast co mnie czeka, to nieodwołalny, przymusowy pobyt tutaj, co do czasu