Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 32
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
z pieca na łeb, jadąc nieraz samą rzeką czas długi wśród rwącej wody i ogromnych głazów, gramoląc się znowu na brzeg przeciwległy, jechaliśmy po spadzistych urwiskach, że na ich widok woźnica z dolin wyrzekłby się jazdy, nie wierząc, że można było takimi miejscami przejechać. Ale nasze góralskie konięta najfilozoficzniej i bez wahania drapały się jak koty po tych przeprawach i wózek się wszędziej przesunął. Trudności przeprawy przez potoki narastały przy podniesionym stanie wody, zwłaszcza po ulewnym deszczu. Nie było mostów. Ponad potoki można było przejść przez chybotliwe kładki z okrąglaków. Droga z Krakowa do Zaborni była dość znośna, przez Obidową do Nowego
z pieca na łeb, jadąc nieraz samą rzeką czas długi wśród rwącej wody i ogromnych głazów, gramoląc się znowu na brzeg przeciwległy, jechaliśmy po spadzistych urwiskach, że na ich widok woźnica z dolin wyrzekłby się jazdy, nie wierząc, że można było takimi miejscami przejechać. Ale nasze góralskie <orig>konięta najfilozoficzniej</> i bez wahania drapały się jak koty po tych przeprawach i wózek się <orig>wszędziej</> przesunął. Trudności przeprawy przez potoki narastały przy podniesionym stanie wody, zwłaszcza po ulewnym deszczu. Nie było mostów. Ponad potoki można było przejść przez chybotliwe kładki z okrąglaków. Droga z Krakowa do Zaborni była dość znośna, przez Obidową do Nowego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego