Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Relaks i Kolekcjoner Polski
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1988
do domu na wieś. A że interesy potoczyły się dobrze, po jego myśli, po transakcjach wstąpił z kumplami do gospody: I wtedy stanął jak wryty i wytrzeźwiał. Ujrzał wyciągnięte ręce i usłyszał jęki. Tajemnicze ręce ścisnęły spory głaz, a głos donosił: "O Boże, Boże - gdzie ja ten kamień położę". Przechodzień bez zastanowienia odpowiedział: "A kładź go sobie tam, gdzie chcesz. Wówczas ręce cisnęły mu kamień pod same nogi... I podobno nasz bohater po tym wydarzeniu nie zaglądał tuż nigdy do szynku.
W tych stronach i dziś straszą topieluchy. Siedzą sobie w rzece i wciągają do wody gadatliwe i swarliwe baby oraz wszystkich
do domu na wieś. A że interesy potoczyły się dobrze, po jego myśli, po transakcjach wstąpił z kumplami do gospody: I wtedy stanął jak wryty i wytrzeźwiał. Ujrzał wyciągnięte ręce i usłyszał jęki. Tajemnicze ręce ścisnęły spory głaz, a głos donosił: "O Boże, Boże - gdzie ja ten kamień położę". Przechodzień bez zastanowienia odpowiedział: "A kładź go sobie tam, gdzie chcesz. Wówczas ręce cisnęły mu kamień pod same nogi... I podobno nasz bohater po tym wydarzeniu nie zaglądał tuż nigdy do szynku. <br>W tych stronach i dziś straszą &lt;orig&gt;topieluchy&lt;/&gt;. Siedzą sobie w rzece i wciągają do wody gadatliwe i swarliwe baby oraz wszystkich
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego