na szczęście" porcelanowej siódemki. Miał wygiętą do góry trąbę i wielkie, łopocące uszy.<br>W dramatycznym momencie, kiedy jeden z pomniejszych słoników pośliznął się nad przepaścią, a ja w porę go pochwyciłem sprawdzając, czy nie odłamał sobie kawałka kła lub ucha, poczułem nagle, że nie jestem w pokoju sam. Jest to bezbłędne uczucie, prawie fizyczne, czyjejś bliskiej obecności, niezależnie od szelestów i pochrząkiwań mylących kierunek. Obejrzałem się, a nie widząc nikogo za sobą, spojrzałem do góry i właśnie - zobaczyłem.<br>Stał na górnej półce środkowej części kredensu i obserwował pole walki przez długą lunetę. I co najistotniejsze: od razu go poznałem.<br>Miał na