rok szkolny w ciągu kilku miesięcy, pilni i pracowici, jak przystoi dzieciom Ojca Świętego,<br>i zdarzyło się, że Obi, mój i Kuby przyjaciel, Albin, zasłabł nagle na lekcji rytownictwa, nauczyciel, młody brodaty Pers w turbanie, rzemieślnik artysta, uczący nas tej niełatwej sztuki posługiwania się młoteczkiem i dłutkiem tak zręcznie, by bezbłędnie wywieść w metalu naszkicowany ołówkiem rysunek: najczęściej ogoniastego rajskiego ptaka z rozrzuconymi skrzydłami i uniesionym dziobem, a więc nauczyciel skinął tylko ręką, a my, Kuba i ja, wyprowadziliśmy Obiego z klasy,<br>a że wkrótce odzyskał siły, zagłębiliśmy się w ogrodowych ścieżkach, zmierzając do naszego ulubionego zakątka pod gęstymi krzakami na