dowiadywaliśmy się, że zaginął, potem że nagle powtórnie się ożenił, dochodziły do nas wieści o kłopotach z jego synem Andrzejem, którego matka porzuciła zaraz po urodzeniu i który trafił na wychowanie do babci Zofii. Kiedy już został odchowany, kiedy zdążył się przyzwyczaić do Zofii, w Zofii zakochać, oddać się jej bezgranicznie, w biologicznej matce odezwało się spóźnione macierzyństwo, przyjeżdżała pod dom, śledziła każdy ruch swojego porzuconego syna i pewnego dnia po prostu zabrała go, za rączkę, za kołnierz, delikatnie, acz stanowczo zaprowadziła do nowego domu, który mały Jędrek ochrzcił morzem łez. <br>Pokój musiał być niczyj od zawsze, ja tylko odziedziczyłem tę