wreszcie nadszedł ten dzień, w którym miał przybyć dawno<br>zapowiadany gość z Ameryki, Pawlak zaraz po obudzeniu ukląkł przy łóżku<br>i złożywszy dłonie w stronę obrazu Świętej Rodziny, śpiewnie zaciągając<br>wyszeptał błagalnie: "Dobry Boże, spraw, <orig>żeb'</> Jaśko mnie za zdrajcę nie<br>uważał, taż ja przecie nie żaden pierekiniec, tylko prosto bezlitosna<br>ofiara Stalina, Roosevelta i Churchilla, co mnie nasze Krużewniki na<br>poniemiecką wioskę zamienić kazali. A że ja z tym <orig>hardabasem</> Kargulem w<br>sąsiedztwo popadł, to już chyba z Twojej woli, bom się dzięki temu w<br>porę dowiedział, że kto chce drugiemu muchomora zadać, sam on tym jadem<br>zatruty będzie. I