Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
od biedy mogła być hurtownia. Skinął głową. Kapral niespiesznie ruszył wzdłuż ogrodzenia.
- Robi się ciemno. - Robiło się też chłodno i pewnie dlatego pani porucznik skrzyżowała ciasno ręce na piersi. - Jeśli połowa z tego, co o nim mówią, jest prawdą, to nie dziwię się Wesołowskiemu, że trzyma nas na dystans. To bezludzie. Nim policja dojechałaby z Ustrzyk...
Przerwał jej pisk ukrytego pod swetrem telefonu.
- Dembosz, słucham. Rozumiem. Nie, na razie bez rezultatów.
Schowała aparat, nie patrząc na Kiernackiego.
- Złe wieści - domyślił się. - Pytanie: służbowe czy prywatne.
Milczała jakiś czas.
- A które są dla pana te złe? - rzuciła w końcu z nieoczekiwaną gwałtownością
od biedy mogła być hurtownia. Skinął głową. Kapral niespiesznie ruszył wzdłuż ogrodzenia.<br>- Robi się ciemno. - Robiło się też chłodno i pewnie dlatego pani porucznik skrzyżowała ciasno ręce na piersi. - Jeśli połowa z tego, co o nim mówią, jest prawdą, to nie dziwię się Wesołowskiemu, że trzyma nas na dystans. To bezludzie. Nim policja dojechałaby z Ustrzyk...<br>Przerwał jej pisk ukrytego pod swetrem telefonu.<br>- Dembosz, słucham. Rozumiem. Nie, na razie bez rezultatów.<br>Schowała aparat, nie patrząc na Kiernackiego.<br>- Złe wieści - domyślił się. - Pytanie: służbowe czy prywatne.<br>Milczała jakiś czas.<br>- A które są dla pana te złe? - rzuciła w końcu z nieoczekiwaną gwałtownością
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego