Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
W tej chwili najważniejsze
było tylko jedno: iść - iść naprzód.

- Musimy iść, Jean - mówił ochrypłym szeptem. - Lewa,
prawa. Żeby nie wiem co. I będziemy szli tak nawet na koniec świata,
jeśli Yat znajduje się na końcu świata. Bo musimy dojść do Yat. Rozumiesz,
Jean? Lewa, prawa... rozumiesz?

I wtedy z bezmierną radością usłyszał głos Jeana,
jeszcze bardziej ochrypły niż jego głos - i poczuł, że Jean
próbuje iść o własnych siłach.

- Rozumiem, Bob - powiedział Jean.

Wciąż szli. Szli pół godziny, trzy kwadranse, godzinę. Ile uszli?
Śmiech wspomnieć. A po owej godzinie Jean znowu osłabł. Upadł.

Bob przysiadł obok niego. Dał mu wody
W tej chwili najważniejsze <br>było tylko jedno: iść - iść naprzód.<br><br>- Musimy iść, Jean - mówił ochrypłym szeptem. - Lewa, <br>prawa. Żeby nie wiem co. I będziemy szli tak nawet na koniec świata, <br>jeśli Yat znajduje się na końcu świata. Bo musimy dojść do Yat. Rozumiesz, <br>Jean? Lewa, prawa... rozumiesz?<br><br>I wtedy z bezmierną radością usłyszał głos Jeana, <br>jeszcze bardziej ochrypły niż jego głos - i poczuł, że Jean <br>próbuje iść o własnych siłach.<br><br>- Rozumiem, Bob - powiedział Jean.<br><br>Wciąż szli. Szli pół godziny, trzy kwadranse, godzinę. Ile uszli? <br>Śmiech wspomnieć. A po owej godzinie Jean znowu osłabł. Upadł.<br><br>Bob przysiadł obok niego. Dał mu wody
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego