pisać o toaletach byłoby szaleństwem), siadły, zapanowała męcząca cisza, a po około 30 minutach zdawkowych pytań i odpowiedzi, o które ja, jako nieszczęsna pani domu, zabiegałam dwojąc się i trojąc, panie zaczęły kolejno opowiadać sobie dowcipy o... góralach, jeśli dobrze pamiętam. W każdym razie coś w tym rodzaju. Sytuacja była beznadziejna, aż do momentu, w którym weszła Dorota Stalińska i... zaproponowała, że z braku mężczyzny zajmie się obsługą... Rozlała, odważniej niż ja, i tak się zaczęło.<br>Część wyszła. Te, które zostały, po pewnym czasie zaczęły mówić wszystkie naraz, a ja straciłam kontrolę, bo wpadłam w jakieś porady sercowe.<br>Rano zorientowałam się