trafił przypadkiem, już na samym początku, kiedy znajdował się w trudnej sytuacji, "praktycznie bez środków do życia". Stracił pracę - jak mówi - "z powodu reorganizacji", a pieniądze z odprawy zainwestował na giełdzie, pechowo, bo akurat w te spółki, które traciły notowania. Swego sponsora - dawnego kolegę - spotkał w banku, w którym próbował bezskutecznie załatwić kredyt na uruchomienie działalności gospodarczej. Chciał otworzyć sklep albo kupić samochód dostawczy, nie wyobrażał sobie, że może iść na zasiłek dla bezrobotnych. Dowiedział się od tego kolegi, że jest niezły biznes, który nie wymaga praktycznie żadnych nakładów, a tym samym kredytów. Wystarczy nawet milion złotych na początek. Dosłownie za