i różowe jej ciało, by sam jego widok stanowił zdobycz bez ceny? <br>Raz Adam - w dwie godziny po wyjściu do gimnazjum - wrócił znienacka do domu. W salonie przy pianinie siedział znany w mieście meloman, prezes sądu okręgowego, gospodin Krylenko, Małorus szafirowooki. Róża stała opodal. Ręka ze smyczkiem w dłoni spływała bezwładnie między fałdami czarnej sukni - bezwstydnie blisko od apoplektycznego torsu Krylenki. Róża cała jaśniała swoim niedobrym pięknem. Ach, to wtedy Adam popełnił owo szaleństwo, podniósł w górę laskę, zachrypiał: - Won, won, poszoł won - i ramieniem, skaczącym konwulsyjnie, wskazywał drzwi prezesowi sądu. I to wtedy także Róża po raz pierwszy w małżeństwie